- autor, Barbara Plett Asher
- Rola, Korespondent BBC Africa, Cape Town
Piękny pokój był kiedyś kostnicą; Dom Feldili był łazienką; Bevil’s – gabinet lekarski, do którego przyszedł po leki na cukrzycę.
Wszyscy siedzą w opuszczonym szpitalu w Kapsztadzie w Republice Południowej Afryki, protestując przeciwko temu, co uważają za niezapewnienie przez rząd niedrogich mieszkań.
Koniec apartheidu przyniósł wszystkim prawa i wolności polityczne. Jednak w przededniu siódmych demokratycznych wyborów w kraju utrzymująca się nierówność w dalszym ciągu dzieli kraj.
W wielu przypadkach polityka mieszkaniowa rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego nieumyślnie wzmocniła geografię apartheidu, zamiast ją odwrócić.
Aktywiści należący do ruchu „Odzyskaj Miasto” okupowali szpital Woodstock w środku nocy siedem lat temu.
Celem było przejęcie nieruchomości położonych blisko centrum miasta, mówi jeden z przywódców, Beville Lucas, ponieważ dostęp do pracy i świadczonych usług był kluczem do naprawienia zła segregacji.
Powiedział BBC, że „nowa forma apartheidu gospodarczego” zastąpiła rasistowskie prawa, które trzymały czarnych i kolorowych ludzi (jak nazywa się mieszkańców Republiki Południowej Afryki rasy mieszanej) w pułapce biedy w miastach na obrzeżach Kapsztadu.
„Biedni i słabi w ogóle zostali zepchnięci na obrzeża miasta”.
Mają teraz prawo do przeprowadzki, ale nie stać ich na wysokie czynsze wymagane przez deweloperów w centrum miasta.
Dla Jamili Davids lokalizacja była najważniejsza.
„Przeprowadziłam się tutaj ze względu na mojego autystycznego syna” – mówi. „Chodzi do szkoły tuż za rogiem. Było mu bardzo blisko. Jest tam wszystko. I świetnie się rozwija”.
Zamieszkała z rodziną w dawnym biurze kostnicy szpitalnej.
Inna lokatorka, Valdela Petersen, pokazała mi, jak zamieniła szpitalną łazienkę w dom, toaletę w kuchnię, a umywalkę w sypialnię.
„Wyrzucają mnie około 10 razy w roku” – powiedziała mi.
„Ale praca w tym zawodzie dała mi szansę na poprawę swojego życia. Mam większą swobodę robienia tego, co muszę, a poza tym jest znacznie bliżej miasta. To jak powrót do domu”.
Władze miasta osiągnęły porozumienie, że teren można zagospodarować na cele mieszkalne, jednak określają obecnych najemców jako nielegalnych i twierdzą, że muszą się wyprowadzić przed rozpoczęciem inwestycji.
AKN doszedł do władzy trzydzieści lat temu na mocy Karty Wolności, która gwarantowała mieszkania dla ludności pozbawionej bezpiecznych i wygodnych mieszkań przez apartheid. Od tego czasu wybudował ponad trzy miliony i oddał własność za darmo lub do wynajęcia po stawkach niższych od rynkowych.
Jednak lista urzędników stanowych wciąż jest długa – pani Davids czekała prawie 30 lat, a pani Petersen jeszcze dłużej.
Większość z nich budowano z dala od centrum miasta, gdzie ziemia była tańsza, co nie odzwierciedlało apartheidowego planowania przestrzennego, które pogłębiało nierówności.
Tak jest w przypadku Kapsztadu, mówi Nick Budlender, badacz polityki miejskiej, opisując go jako „prawdopodobnie najbardziej odizolowany obszar miejski na Ziemi”.
Był to punkt wejścia dla osadników kolonialnych i tak go zaprojektowano – mówi – do tego stopnia, aby odwrócić tę sytuację, co wymagałoby celowej interwencji państwa. Jednak „od końca apartheidu w śródmieściu Kapsztadu nie wybudowano ani jednego niedrogiego mieszkania”.
Zabrał mnie na wycieczkę po parkingach, na których stoją pojazdy rządowe, niektóre zbierają kurz i które aktywiści uznali za dostępne grunty publiczne, które można przekształcić w mieszkania dla niskich dochodów.
„Wykorzystywanie kawałka ziemi w środku miasta, w którym panuje tak poważny kryzys segregacji, do przechowywania pojazdów zamiast zapewniania mieszkań… z niczyjego punktu widzenia nie ma sensu” – mówi Budlender.
Są oznaki nowego podejścia. Władze prowincji kierowane przez Sojusz Demokratyczny (DA) budują model „lepszego życia” na gruntach państwowych w pobliżu miejsc pracy i usług w mieście.
Tak się składa, że projekt Conradi Park to teren dawnego szpitala.
Pierwsza faza oferuje mieszankę opcji lewarowanych i opcji o wartości rynkowej, natomiast druga faza jest w trakcie opracowywania.
Minister infrastruktury regionalnej Tertuis Simmmers przyznaje, że na pomoc mieszkaniową oczekują 600 000 osób, ale twierdzi, że istnieją „ambitne” plany realizacji 29 podobnych projektów w zakresie mieszkalnictwa socjalnego.
Budżety są jednak niewielkie – poszukuje partnerstwa z sektorem prywatnym – a harmonogramy są niepewne.
Mieszkalnictwo, często gorący temat w wyborach, zeszło na sam dół listy priorytetów politycznych.
W oświadczeniu Partii Demokratycznej, oficjalnej partii opozycyjnej na szczeblu krajowym, nie wspomniano o tym wyraźnie, podobnie jak inne partie.
W wąskich uliczkach miasta Khayelitsha nie brakuje nadziei na przyszłość.
Wiele osób mieszkających w rozległych chatach z blachy falistej wychodzi przed świtem, aby dojeżdżać do miasta do pracy, tak jak robili to ich rodzice, a nawet dziadkowie.
Podróż trwa około 30 kilometrów (18 mil), ale taksówki i małe pociągi, z których korzystają, są drogie, zawodne i często niebezpieczne.
Noliema Titakum mieszka tu przez większość swoich 49 lat. Czerpie wodę ze wspólnego kranu na końcu swojej alejki i korzysta z publicznych toalet.
Jedną czwartą swojej skromnej pensji wydaje na dojazdy do pracy jako ogrodniczka. Niektórzy jej sąsiedzi płacą nawet o połowę mniej niż ich sąsiedzi. Nie spodziewa się, że wybory to zmienią.
Jak dotąd pani Titacum stawiała X na karcie do głosowania w każdych wyborach, ale „to nie ma żadnego znaczenia” – powiedziała mi.
„Tym razem nie będę głosować” – mówi, pochylając krzesło do przodu, aby podkreślić swoje zdanie – „ponieważ jestem zmęczona. Głosowałam już wcześniej, ale nie widzę żadnych zmian. Nadal tu jestem! ”
Myśli głównie o nadchodzących zimowych deszczach, które, jak się spodziewa, ponownie zaleją jej chatę.
Rozczarowanie rządzącego Afrykańskiego Kongresu Narodowego wskazuje, że Hizb ut-Tahrir może po raz pierwszy stracić absolutną większość kontrolowaną od 1994 roku.
Trzecia co do wielkości partia, Bojownicy o Wolność Gospodarczą (EFF), rzuca wyzwanie temu, co nazywa dziesięcioleciami niepowodzeń AKN, oferując radykalną „ratunek” mający na celu redystrybucję większości bogactwa nadal będącego w posiadaniu niewielkiej mniejszości.
Nowa partia, Rise Mzansi, wykorzystuje utrzymujące się podziały w Kapsztadzie.
„Uważamy, że mieszkańcy Republiki Południowej Afryki powinni mieć możliwość pozostania blisko miejsca pracy” – powiedział niedawno przywódca kraju Songiso Zebe podczas wizyty w ramach kampanii, oskarżając zarówno Sojusz Demokratyczny, jak i AKN o niezastosowanie się do tego rodzaju planowania przestrzennego dla krajów szybko rozwijających się. rozwijające się miasto. wymagania.
Awans Mzansiego należy jeszcze sprawdzić, ale nastąpi on bez ciężaru nadużycia władzy, które unieruchomiło AKN, i wszechobecnej korupcji, która rzuciła cień na dziesięciolecia jego rządów.
„Władza jest bardzo ściśle powiązana z władzą monarchii” – mówi Lucas, rozmawiając ze mną ze swojego łóżka w ciasnym pomieszczeniu mieszkalnym, w którym konsultował się z lekarzem.
Były działacz przeciwko apartheidowi, który nigdy nie przestał działać na rzecz sprawiedliwości społecznej, twierdzi, że jest rozczarowany wynikiem tej walki, ale podkreśla, że przyszłość nadal kryje w sobie potencjał.
„Ponieważ są to wybory, jest nadzieja, której nie było za poprzedniego reżimu”.
Wciąż ma nadzieję, że władze polityczne zwrócą uwagę na skalę potrzeb społecznych, które pozostają dziedzictwem apartheidu.
„Jeśli problem nie zostanie odpowiednio rozwiązany, może to doprowadzić do niepokojów społecznych, poważnych niepokojów społecznych” – mówi Lucas. „Bo co ludzie mają do stracenia, kiedy faktycznie stają się bezdomni, kiedy nie mogą znaleźć schronienia?”
„Avid bekonowy pionier. Niezależny rozwiązywacz problemów. Typowy myśliciel. Badacz podróży. Profesjonalny miłośnik zombie.