Członkowie francuskiego parlamentu, zwani „deputowanymi”, wybierani są na pięć lat, ale prezydent może zarządzić przedterminowe wybory, kiedy tylko chce, pod warunkiem, że od poprzedniego głosowania minął co najmniej rok.
Parlament Francji, zwany Zgromadzeniem Narodowym, ma 577 mandatów, po jednym na każdy okręg wyborczy. Aby uzyskać większość absolutną, partia potrzebuje 289. W ustępującym rządzie koalicja Emmanuela Macrona liczyła zaledwie 250 mandatów i dlatego do uchwalania ustaw potrzebowała wsparcia innych partii.
Głosowanie odbywa się w dwóch turach, zawsze w niedzielę.
Jeśli kandydat uzyska w pierwszej turze większość głosów wynoszącą 25% głosów, zdobywa mandat. W pierwszej turze wybrano jedynie 76 kandydatów: 39 ze skrajnie prawicowego Zgromadzenia Narodowego i jego sojuszników, 32 z lewicowego Nowego Frontu Ludowego i dwóch z ugrupowania Macrona.
Większość wyborów przechodzi do drugiej tury. W drugiej turze mogą stanąć tylko ci, którzy otrzymają więcej niż 12,5% głosów oddanych przez zarejestrowanych wyborców, co oznacza, że często toczy się w niej walka pomiędzy dwoma kandydatami.
Ale w tej drugiej rundzie jest więcej trójstronnych rund niż kiedykolwiek. W jego wyniku ponad 200 kandydatów centrowych i lewicowych zgodziło się ustąpić, aby uniknąć podziału głosów i odsunięcia skrajnej prawicy od władzy.
Po wyborze parlamentu prezydent zwykle powołuje premiera z partii, która ma najwięcej mandatów. Macron stoi teraz przed niezręczną perspektywą konieczności mianowania premiera z innej partii do swojej własnej partii.
„Zły introwertyk. Fan mediów społecznościowych. Irytująco skromny myśliciel. Miłośnik kawy. Ekspert od alkoholu. Internetowy geek”.