Nowe badanie podaje więcej wątpliwości co do rzekomego powodzenia międzygwiezdnej wyprawy rybackiej.
8 stycznia 2014 r. nad zachodnim Pacyfikiem eksplodowała kosmiczna skała o szerokości około 1,6 stopy (0,5 m). W 2019 roku astronom z Harvardu Avi Loeb i jego kolega Amir Siraj ustalili, że intruz przybył spoza naszego Układu Słonecznego, co trzy lata później potwierdziło amerykańskie Dowództwo Kosmiczne.
To sprawiłoby, że obiekt nazwany CNEOS 01-08-2014 byłby naszym pierwszym znanym gościem międzygwiezdnym; Jej przybycie poprzedziło trzy lata przybycie zagadkowej asteroidy „Oumuamua”, która minęła Ziemię w 2017 roku.
Powiązany: Znajdź fragmenty meteorytów wśród gwiazd? Twierdzenie astronoma z Harvardu budzi kontrowersje i krytykę
Loeb i jego zespół wkrótce postanowili szukać wśród gwiazd kawałków meteorytu. W czerwcu 2023 r. przeciągnęli sanie magnetyczne po dnie morskim w przypuszczalnej strefie lądowania w pobliżu Papui Nowej Gwinei, szukając minerałów z CNEOS 01-08-2014, lub jak to nazywają naukowcy, IM1.
w lipcu ubiegłego roku, Loeb ogłosił Wysiłek zakończył się sukcesem: w ramach misji zebrano setki globul wielkości milimetrów, których odkrycie, jak napisał, „otwiera nowe granice w astronomii, w której to, co leży poza Układem Słonecznym, bada się za pomocą mikroskopu, a nie teleskopu”.
Ale wielu innych naukowców nie było przekonanych. Na przykład, Mateusz GengePlanetolog z Imperial College w Londynie powiedział, że zespół Loeba dokonał nieuzasadnionego skoku, przyczepiając swoje kule do kuli ognia w styczniu 2014 roku.
„Znaleziono szczątki meteorytu, ale nie pochodziły one z kuli ognia zaobserwowanej za pomocą instrumentów” – powiedział Genji e-mailem do Space.com w lipcu ubiegłego roku. „Nigdy nie było mikrometeoru powstałego w wyniku konkretnej kuli ognia i nigdy nie będzie, ponieważ jest to niemożliwe”.
Teraz nowe badanie dodaje kolejną warstwę wątpliwości. Zespół Loeba wybrał obszar poszukiwań częściowo w oparciu o dane zebrane przez stację sejsmiczną na wyspie Manus w Papui-Nowej Gwinei, która wykryła wibracje, które najprawdopodobniej były spowodowane szybką podróżą ognistego meteorytu przez atmosferę ziemską. Jednak według nowych badań wibracje te mają prawdopodobnie bardziej prozaiczną przyczynę.
„Sygnał zmieniał kierunek w czasie, dokładnie dopasowując się do ścieżki, która przeszła przez sejsmometr” – mówi kierownik badania Benjamin Fernando, sejsmolog planetarny na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Maryland. – stwierdził w oświadczeniu.
„Naprawdę trudno jest odebrać sygnał i upewnić się, że nie pochodzi z czegoś” – dodał Fernando. „Możemy jednak pokazać, że istnieje wiele takich sygnałów i pokazać, że mają one wszystkie właściwości, jakich oczekiwalibyśmy od ciężarówki, a żadnych właściwości, których oczekiwalibyśmy od meteorytu”.
Fernando i jego zespół nie zauważyli w danych z wyspy Manus sygnału kuli ognistej. Ale zauważyli jednego dzięki pomiarom wykonanym przez stacje w Australii i kraju Paolo, wyspie na Oceanie Spokojnym, która została zbudowana w celu wychwytywania wibracji wywołanych testami nuklearnymi.
Według naukowców sygnał ten znajdował się w odległości ponad 160 kilometrów od miejsca, w którym zespół Loeba szukał meteorytu.
„Lokalizacja kuli ognia była bardzo oddalona od miejsca, do którego udała się ekspedycja oceanograficzna w celu odzyskania fragmentów meteorytów” – powiedział Fernando. „Nie tylko używali niewłaściwego sygnału, ale szukali w niewłaściwym miejscu”.
Według zespołu Fernando misja prawdopodobnie znalazła fragmenty zwykłych meteorytów lub cząstki powstałe, gdy meteoryty uderzają w powierzchnię Ziemi i zmieszają się z zanieczyszczeniami ziemskimi, twierdzi zespół Fernando, który zaprezentuje nowe odkrycia w przyszły wtorek (12 marca) na konferencji Lunar and Planetary Science Conference w Houston .
Powiązany: Czy Układ Słoneczny może być pełen obiektów międzygwiezdnych? Dowiemy się tego wkrótce (Redakcja)
Loeb jednak nie przestaje się bronić. W Post na blogu Opublikowany dzisiaj (8 marca) w Medium astronom podkreślił, że dane z wyspy Manus mają drugorzędne znaczenie w określeniu obszaru poszukiwań misji. Zamiast tego on i jego zespół polegali głównie na informacjach zebranych przez czujniki Departamentu Obrony USA.
„Odkryliśmy, że dane z innych, bardziej odległych sejsmometrów nie zapewniają znaczących ograniczeń, podczas gdy nowe wstępne dane wykorzystują duże niepewności z tych innych sejsmometrów, aby stwierdzić, że kula ognia może znajdować się w dowolnym miejscu na dużym obszarze, gdybyśmy zignorowali dane lokalizatora DoD .”, napisał Loeb. („Nowe wydanie wstępne” to Fernando i in. papierktóry nie został jeszcze poddany recenzji).
„Ale dlaczego mielibyśmy wybiórczo ignorować dane towarzyszące odkryciu tego meteorytu?” dodał Loeb. „Astronomowie, którzy odrzucają dane Departamentu Obrony i twierdzą, że muszą być całkowicie błędne, powinni spać w nocy, ponieważ ich brak zaufania oznacza, że nie ma gwarancji ich bezpieczeństwa, a ich podatki są marnowane na zawodną infrastrukturę bezpieczeństwa narodowego”.
Zwrócił także uwagę na dziwny skład odzyskanych globul, które według jego zespołu są znacznie bogatsze w beryl (Be), lantan (La) i uran (U) niż oryginalne materiały Układu Słonecznego.
„Nasz zespół badawczy Analiza 60 elementów układu okresowego „Pokazuje, że te globule nie są popiołami węglowymi i nie pochodzą ze skorupy Ziemi, Księżyca ani Marsa” – napisał Loeb w nowym poście na blogu. „Ten wzorzec obfitości typu BeLaU jest bezprecedensowy w literaturze naukowej i może wynikać ze zróżnicowania w oceanie magmy na egzoplanecie z żelaznym rdzeniem”.
Powiedział także, że jego zespół planuje kolejną wyprawę do strefy lądowania w celu poszukiwania większych kawałków meteorytu, które mogłyby rzucić więcej światła na jego źródło. Bądźcie więc czujni: być może nie dotarliśmy jeszcze do końca krętej i kontrowersyjnej historii IM1.
„Amatorski przedsiębiorca. Profesjonalny ekspert od internetu. Człowiek zombie. Nieuleczalny badacz popkultury”.